Sunday 19 April 2015

Rozdział 2. Kryzys twórczy

Mój nauczyciel Roger, w ramach przygotowań do egzaminu ABRSMa, przyniósł na lekcje swojego laptopa, sprawnie kliknął na ikonkę i powiedział: a teraz musisz zaśpiewać to co usłyszysz. No chyba kpisz. Ja nie śpiewam, chyba że w zaciszu własnego samochodu, przy zamkniętych oknach, chyba że akurat pralka automatyczna wchodzi w fazę wirowania, chyba, że burza z piorunami i koniec świata. W normalnych okolicznościach nigdy i nigdy przy świadkach. A poza tym, jak będę chciała śpiewać, to się zapiszę do klasy śpiewu. Roger popatrzył na mnie jakbym odmłodniała nagle, o lat co najmniej dwadzieścia, popatrzył na mnie jak na siedmiolatkę z warkoczykami, co sobie ostrzegająco tupie nóżką.  Popatrzył na mnie wzrokiem: no jak sobie chcesz i pozwolił zagrać to co usłyszę. Wypadło to słabo.
Będę musiała się przełamać. Wziąć siebie sposobem, podstępem lub, o to podoba mi się najbardziej: przekupstwem!

Dziś po odegraniu tego co powinno zostać odegrane, oddaje się przyjemności grania swingu. Nieudolnie, bo zaczęłam jakieś 7 godzin temu z książki Tony’ego Osbourne Junior Jazz Book 1, ale za to bardzo ekscytująco. Ksiażka Osborne’a jest absolunie najlepsza w mojej kolekcji. Jeszcze nie całkiem mój poziom, ale za to jaka przyjemność kiedy coś się udaje.

Takie ma właśnie być moje granie, ma mnie nieprzytomnie kręcić. Pewnie,  że trzeba odwalić całą pańszczyznę z graniem skal i arpeggio. Pewnie mi się to przyda, kiedy wkroczę w muzyczną dorosłość. Narazie będę sobie w rytm swingu ruszać stopą na kanapie. Aż wejdę w rolę. I popłynę, popłynę!  

No comments:

Post a Comment