Dziś, jestem najprawdziwszym kłębkiem nerwów, trzęsą mi się
ręce i to nie od nadwyżki białego wina wytrąbionego wczoraj na koncercie.
Wiem, że mogę zdać ten egzamin fenomenalnie, słyszałam jak
gram z akompaniamentem, bo zostało to podstępnie nagrane na mojej próbie w
czwartek. Jest to tak ładne, że nie brzmi jak ja.
Wyczyściłam wczoraj kontrabas, żeby nie był taki uświniony
kalafonią, wyczyściłam też struny i teraz myślę, że to był błąd, bo ja lepiej
gram na uświnionych strunach.
Nie umiem zmierzyć się z własnymi ambicjami, które mnie
przerastają i dołują. Wiem, że jestem dobra w tym co robię na obecnym poziomie
i jedym czynnikiem, który może mnie pozbawić najwyższej noty są moje nerwy.
Przecież nie mogę tak wyjść przestraszona, z paniką w oczach, bo to nie wygląda pewnie,
to nie wygląda profesjonalnie. A ja mam być profesjonalna, mam pyć pewna, dolne
G ma sprawiać, że ściany będą drżeć, a nie smętnie pobrzękiwać.
A jak już będzie po, otworzę butelkę najprawdziwszego
radzieckiego szampana zakupionego w Polsce na tę okazję właśnie. Jak nie
zwariuję do szczętu i do końca zanim do tego dojdzie, co przy aktualnym stanie
rzeczy, jest jak najbardziej możliwe.
No comments:
Post a Comment