Moje nowe struny są szalenie fascynujące.
Rano wymagały nastrojenia, jak to nowe struny, ale w
porównaniu do starych i całej zabawy jaka przy tym się odbywała, te są po
prostu cudowne. Czysty dźwięk albo się trafiło we właściwą nutę albo nie, bez
domysłów czy to już, prawie już i czy ujdzie.
Od rana też wygrywam sobie z wielkim zaangażowaniem w sprawę,
Taniec Łabędzi z Jeziora Łabędzi Czajkowskiego i strasznie mi się to podoba, i
nie ma tego na żadnym egzaminie, i to jest piękne. Gdyby Czajkowski dalej
komponował i nagrywał to kupiłabym Jego nowy album, po prostu.
Pozostając przy temacie płyt, nagrań i albumów, nabyłam
ostatnio The Art of Balkan Bass Nanada
Vasilica, bardzo ale to bardzo ciekawa rzecz. A im dluzej wyszukuję
nazwisko Vasilic na yt, tym bardziej się utwierdzam w przekonaniu, że jeszcze
jakiś nowy, smaczny album zmieści mi się w samochodze. A jak trzeba będzie to
sobie kupię większy samochód, no trudno. Spłonę w piekle, w tym nowym jarze
piekielnym, dla ludzi którzy popełniali grzech nieumiarkowania w zakupie nowych
płyt na ebayu. Albym Just Fly. Bardzo
ładna nazwa, spodziewam się po tym wiele.
Tak samo jak wiele spodziewam się po nadciągającym koncercie
Avishai Cohena w Londynie. Tylko ten Londyn, którego nie znoszę, bo mam świra
(nie stwierdzono, ale nikt nie szukał) i nie cierpię ogromnych skupisk
ludzkich. Bo ja jestem wieśniakiem. Lubię to co znam, lubię jeść rosół i czytać
te same książki, bo wiem że będą dobre. Ale Avishai jest dla mnie jednym z
Bogów kontrabasu (ja taka bardziej politeistyczna jestem z wyznania), więc
skłonna jestem do poświęceń. Kiedy myślę o tym jakim kontrabasistą chciałabym
być kiedy dorosnę, to właśnie takim. Ogromna charyzma.
Pisałam tu kiedyś o moim marzeniu, głupim i naiwnym. Nie
całkiem serio, ale no kto mi zabroni; chciałabym mieć smyczek z włosia
jednorożca. Wczoraj mój ukochany (zdecydowanie najukochańszy nawet) milczał uparcie wieczór cały, przeglądał coś w tym swoim laptopie zawzięcie, myślę
sobie że pewnie coś knuje, bo mordkę ma taką skupioną jakby polował
na coś w tych cybernetycznych odmętach. Co robisz –mówię mu w inglisz- co
robisz, ty tam zza stołu. A on mi na to, że nigdy nie uwierzę, ale on właśnie
szuka dla mnie, dla mnie (!) smyczka z włosia jednorożca. Wariat myślę sobie,
jak w mordę strzelił, smyczek z włosia jednorożca wcale nie istnieje,
jednorożce wcale nie istnieją, ale mi pomarzyć wolno zawsze. A on, że nie ma, w
całym internecie nie ma, ale on dla mnie zbuduje jeden, z nielegalnego
brazylijskiego drewna. Uwielbiam takie rozbójnicze wyznania miłości.
No comments:
Post a Comment