Sunday 12 July 2015

Rozdział 15. Notka tak długa, że można osiwieć w międzyczasie.

Moje nowe struny są szalenie fascynujące.
Rano wymagały nastrojenia, jak to nowe struny, ale w porównaniu do starych i całej zabawy jaka przy tym się odbywała, te są po prostu cudowne. Czysty dźwięk albo się trafiło we właściwą nutę albo nie, bez domysłów czy to już, prawie już i czy ujdzie.

Od rana też wygrywam sobie z wielkim zaangażowaniem w sprawę, Taniec Łabędzi z Jeziora Łabędzi Czajkowskiego i strasznie mi się to podoba, i nie ma tego na żadnym egzaminie, i to jest piękne. Gdyby Czajkowski dalej komponował i nagrywał to kupiłabym Jego nowy album, po prostu.
Pozostając przy temacie płyt, nagrań i albumów, nabyłam ostatnio The Art of Balkan Bass Nanada Vasilica, bardzo ale to bardzo ciekawa rzecz. A im dluzej wyszukuję nazwisko Vasilic na yt, tym bardziej się utwierdzam w przekonaniu, że jeszcze jakiś nowy, smaczny album zmieści mi się w samochodze. A jak trzeba będzie to sobie kupię większy samochód, no trudno. Spłonę w piekle, w tym nowym jarze piekielnym, dla ludzi którzy popełniali grzech nieumiarkowania w zakupie nowych płyt na ebayu. Albym Just Fly. Bardzo ładna nazwa, spodziewam się po tym wiele.

Tak samo jak wiele spodziewam się po nadciągającym koncercie Avishai Cohena w Londynie. Tylko ten Londyn, którego nie znoszę, bo mam świra (nie stwierdzono, ale nikt nie szukał) i nie cierpię ogromnych skupisk ludzkich. Bo ja jestem wieśniakiem. Lubię to co znam, lubię jeść rosół i czytać te same książki, bo wiem że będą dobre. Ale Avishai jest dla mnie jednym z Bogów kontrabasu (ja taka bardziej politeistyczna jestem z wyznania), więc skłonna jestem do poświęceń. Kiedy myślę o tym jakim kontrabasistą chciałabym być kiedy dorosnę, to właśnie takim. Ogromna charyzma.

Pisałam tu kiedyś o moim marzeniu, głupim i naiwnym. Nie całkiem serio, ale no kto mi zabroni; chciałabym mieć smyczek z włosia jednorożca. Wczoraj mój ukochany (zdecydowanie najukochańszy nawet) milczał uparcie wieczór cały, przeglądał coś w tym swoim laptopie zawzięcie, myślę sobie że pewnie coś knuje, bo mordkę ma taką  skupioną jakby polował na coś w tych cybernetycznych odmętach. Co robisz –mówię mu w inglisz- co robisz, ty tam zza stołu. A on mi na to, że nigdy nie uwierzę, ale on właśnie szuka dla mnie, dla mnie (!) smyczka z włosia jednorożca. Wariat myślę sobie, jak w mordę strzelił, smyczek z włosia jednorożca wcale nie istnieje, jednorożce wcale nie istnieją, ale mi pomarzyć wolno zawsze. A on, że nie ma, w całym internecie nie ma, ale on dla mnie zbuduje jeden, z nielegalnego brazylijskiego drewna. Uwielbiam takie rozbójnicze wyznania miłości. 

No comments:

Post a Comment