Sunday 17 May 2015

Rozdział 7

Człowiek całe życie się uczy. A przynajmniej powinien, jak twierdzili starożytni.

W tym tygodniu przyszedł pan listonosz i mi dostarczył nowe książki, w tym jedną, o której Roger mówił od tygodni, w samych pozytywach. Building Walking Bass Lines, autorstwa Eda Friedlanda.
Wczoraj otworzyły się przede mna drzwi do świata tworzenia linni basowych. A później zamknęły się z trzaskiem i ktoś zaryglował od wewnątrz wszystkie zamki. Mój umysł nie potrafił za nic w świecie pojąć, że pod tajemniczym Gmaj7 kryje się dźwięk G na otwartej strunie. No co innego zapis nutowy, a co innego literki i cyferki, które nie miały dla mnie żadnego znaczenia.

Dziś od rana wysiaduję moje minutogodziny na stołeczku i tworzę nowe połączenia nerwowe w moim mózgu, coś zaczyna mi świtać. A później przychodzi mój chłopak, doskonały gitarzysta, ale to przecież nie to samo, podkrada Mój Kontrabas(!) i zaczyna grać. Ot tak sobie, z marszu, to wszystko nad czym ja się pocę i męczę od dwóch dni.
Ale nadajdzie kiedyś moment (i powtarzam sobie to od miesięcy), kiedy nawet świetny gitarzysta, nie będzie w stanie zagrać tego co ja grać będę. No, żeby chociaż nie trak od razu, żeby kilka długich, upokarzających minut to potrwało.

 

No comments:

Post a Comment