Dziś mogę pisać, bo granie jest do luftu. Od wczoraj. Szkoda
opowiadać o tym jak przestałam numerować numerami palców nuty i już nic mi się
w związku z tym w głowie nie mieści.
Dlatego przeglądam ebaja, wzrasta mi popyt na różne rzeczy,
stan konta mam śmieszny, bo na koniec miesiaca zdechł mi akumulator w
samochodzie i odpalać muszę podłączona do kontaktu. Wiem, że najpierw się
podłącza czarny przewód, a później czerwony, czyli, że kobieta renesansu ze
mnie i nawet maskę w samochodzie otworzyć potrafię, i kabelki podłączyć, i
wszystko.
Gapię się w Internet na płytę Stańko Suspended Night i narzekam,
że za drogo. Na co mój chłopak rzuca, że mogę przecież MP3. A ja mu na to, z
wyżyn tego, że za trzysta lat zostanę sławnym kontrabasistą jazzowym odpowiadam,
że ja wolałabym, żeby ludzie kupowali moje płyty zamiast je sobie pożyczać z
Internetu na Wieczne NieOddanie. I, że teraz raz w życiu mnie stać (a to dobre,
no naprawdę) i dlatego kupuję płyty, bo jestem ekscentryczna i starej daty, i
pliki w komputerze mnie nie interesują, nie podniecają i nie wpisują się w
konwencję.
Na co usłyszałam, że pewnego dnia zginę w wypadku, jak będę tak
przeglądać te swoje tysiąc płyt w samochodzie, szukając tej właściwej.
To przynajmniej zginę robiąc coś co lubię!
Muzyka!
No comments:
Post a Comment